poniedziałek, 2 marca 2015

Odszczekuję...

Odszczekuję tytuł wczorajszego wpisu - klony jednak dały... Przyszła chyba pora na soki i wczoraj po południu miałem prawie pełne butle. Po odparowaniu i przefiltrowaniu dostałem śliczny klonowy syropek, jak z obrazka.


 to samo widziane z góry



Wydajność nienadzwyczajna, bo z 15 litrów soku dostałam około 120 mililitrów syropu, ale to i tak więcej niż w przypadku brzóz. 
W smaku bardzo ciekawy, bo smakuje jak toffi albo krówki, niestety z pozostałością tej cholernej soli. Liczę, że to się poprawi z czasem, albo znajdę sposób na pozbycie się tego posmaku.

niedziela, 1 marca 2015

Z klonu jak z kamienia...

Na razie klony jesionolistne mnie zawodzą. Od połowy lutego, jak tylko temperatura wzrosła powyżej zera oskołuję na próbę cztery spore egzemplarze. Początkowo dawały sok całkiem ochoczo, niestety syrop, jaki po odparowaniu dostałem mocno różnił się od tego, co znamy ze sklepów. Prawdę mówiąc, pierwszy wylałem do kanalizacji, drugi dał się zjeść (chociaż wymagał sporego samozaparcia), a trzeci nawet mi smakował, chociaż raczej nie dałbym go innym.. Wygląd syropu - mętny i jasnokremowy, zupełnie inny od klarownego brązu kanadyjskich syropów klonowych. Smak - absurdalny - słodycz toffi lub kajmaka hojnie przyprawiona solą. Miał w sobie coś pociągającego, bo ostatnią porcję osobiście w kilku podejściach zeżarłem i wyskrobałem filiżankę, ale wolałbym, żeby był bardziej konwencjonalny. Może to skutek bardzo wczesnego pobierania soku, gdzieś widziałem o tym wzmiankę.
Od tygodnia drzewa słabo dają sok, nawet nie warto tego zabierać. Liczę, że jeszcze się rozkręcą, mają przecież cały marzec...